Samochody napędzane silnikami wysokoprężnymi zdobyły w ostatnim 20 leciu bardzo dużą popularność na rynku europejskim. Uznanie zdobyły głównie dzięki niższemu spalaniu niż silniki benzynowe. Jednak dni diesla są już policzone i wszystko wskazuje na to, że jego sprzedaż będzie maleć. Spadek sprzedaży i zainteresowania dieslami jest spowodowane wysokim stężeniem zanieczyszczeń jakie produkują te silniki. Oprócz dwutlenku węgla, szczególnie szkodliwe są tlenki azotu Nox. Już teraz odnotowuje się zwiększoną śmiertelność spowodowaną występowaniem zanieczyszczeń azotowych i węglowych w powietrzu. Dużą rolę mają w tym silniki diesla.
Na złą reputację diesla wpłynęła także afera Dieselgate z 2015 r. , kiedy to samochody z grupy VW zostały przyłapane na sfałszowanych wynikach emisji spalin. Specjalne oprogramowania zainstalowane w silnikach i układach wydechowych powodowały obniżenie rzeczywistych wyników emisji zanieczyszczeń. Skutkiem tej afery było nałożenie na VW wysokich kar finansowych, ale chyba co najważniejsze zwiększenie ekologicznej świadomości kierowców. Spadek zainteresowania dieslami potwierdzają statystyki sprzedaży. Ogólnie w całej Europie po raz pierwszy od 10 lat udział diesli w sprzedaży na rynku spadł poniżej 50 %
-
We Francji odnotowano największe spadki: z 71 % diesli na rynku w 2010 r. do 52 % w 2016 r.
-
W Hiszapnii zaintersowanie spadło o ok. 20 %
-
W krajach Beneluksu z 54 % na niecałe 35 %
Tendencja spadkowa będzie dalej postępować. Wynika to m.in z wprowadzania przez Unię co raz to nowszych norm emisji spalin. Są one na tyle restrykcyjne, że najnowsze rozwiązania technologiczne i inżynierskie w zakresie silników Diesla praktycznie nie pozwalają osiągnąć zakładanych wyników emisji spalin. Stąd co raz częściej można usłyszeć o zakłamywaniu wyników spalin przez producentów. Koncern Fiat&Chrysler dla odmiany zapowiedział wycofanie się z silników diesla do 2022 r.
Na europejskich normach emisji spalin się nie kończy. Dodatkowo wchodzą jeszcze zakazy wjazdu autami o napędzie wysokoprężnym do centrów miast.
-
najbardziej rozwinięta w tych kwestiach jest Norwegia. Oslo już w 2016 roku wprowadziło zakaz używania diesli w centrum miasta od 6 rano do 22 – giej.
-
w październiku 2016 r. w Londynie wprowadzono opłatę tzw. T-Charge, która nakazuje wszystkim pojazdom spalinowym wyprodukowanym przed 2005 r. uiszczenie opłaty w wysokości 12,5 funta za wjazd do miasta.
-
Norwegia i Holandia chcą wprowadzić zakaz sprzedaży diesli do 2025 r.
-
orzeczenie niemieckiego sądu w Lipsku z lutego 2018 r. umożliwia wprowadzenie zakazu poruszania się dieslami sprzed 2013 r. w miastach. Podobno pierwszymi aglomeracjami, które wprowadzą zakaz będą Sttutgart i Dusseldorf. Blisko 70 niemieckich miast przekracza unijne normy tlenków azotu. Po ogłoszeniu orzeczenia sądowego w Niemczech, akcje niemieckich koncernów motoryzacyjnych od razu spadły Volkswagen stracił do 2 proc., BMW straciło 0,8 proc., a Daimler – 0,6 proc.
-
działania ograniczające poruszanie się dieslami prowadzi także Hiszpania, Grecja i Francja, gdzie wkrótce zostanie wprowadzony zakaz poruszania się autami sprzed 2015 r. z napędem wysokoprężnym,
Było trochę o spadkach na rynku to teraz trochę o wzrostach. Metodą dedukcji można dojść do wniosku, że spadek zainteresowania dieslami może wywołać wzrost zainteresowania hybrydami i napędami alternatywnymi. Jak najbardziej jest to prawidłowe myślenie, gdyż wg badań Jato Dynamics sprzedaż aut hybrydowych w najbliższych 3 latach wzrośnie o ponad 10 %. Poprzedni właściciele mało palących diesli będą mogli przesiąść się na równie mało palące hybrydy. Sprzedaż samochodów benzynowych utrzyma się na stabilnym poziomie.
Rodzi się jednak pytanie co z tymi wszystkimi niechcianymi na zachodzi dieslami się stanie. Przecież nie powędrują na złomowisko. Z dużym prawdopodobieństwem trafią one na wschód Europy m.in do Polski, która od podszewki zna silniki diesla, a w szczególności poczciwe TDI od VW. Praktycznie każdy komis samochodowy w Polsce i każdy mechanik zna dieslowskie jednostki VW. Są one dosyć wytrzymałe, oszczędne i znane w naprawie. Jeżeli ich ceny na rynku wtórnym powędrują w dół to zainteresowanie tymi jednostkami jeszcze bardziej wzrośnie. Spowolni to rozwój elektromobilności w Polsce, jednakże czekamy jeszcze na jakiekolwiek ulgi finansowe na samochody alternatywne w naszym kraju. Mogą one zmienić sytuację aut ekologicznych na polskim rynku i spowodować spadki ich cen. Miejmy również nadzieje, że Polacy nie będą masowo przesiadać się na tanie diesle z zachodu, a z tyłu głowy będą mieli względny zdrowotne i ekologiczne.
źródła: forsal.pl, polskieradio.pl