Energia a koronawirus: przemysł oszczędza prąd, ale w domach go nie zabraknie

Branża energetyczna nie musi jeszcze walczyć z ekonomicznymi skutkami pandemii. Jeśli jednak ten stan będzie się przedłużać, negatywnie odbije się na przychodach operatorów. Według najnowszych danych opublikowanych przez agencję Bloomberg, w całej Europie spada zapotrzebowanie na prąd zużywany przez biznes. We Włoszech w ostatnich dniach w dobowym okresie szczytowym było ono mniejsze o 16 proc. niż zazwyczaj, a w Hiszpanii o 10 proc. Wkrótce podobnego zjawiska można się spodziewać także w innych krajach.

– Jest kilka powodów tej sytuacji. Wynika to, m.in. z zamknięcia wielu obiektów użyteczności publicznej jak szkół, kin, teatrów, ale też centrów handlowych. Bardzo dużo firm zdecydowało również o odesłaniu swoich pracowników na zdalną pracę, przez co zmalały korporacyjne wydatki na media. Mniejszą aktywność zaczyna wykazywać także biznes, w tym najbardziej energochłonne branże. Na przykład w Niemczech sektor prywatny odpowiada za 40 proc. zapotrzebowania energetycznego całego kraju. Tymczasem na terenie Unii Europejskiej ze względu na zagrożenie swoją produkcję ograniczają największe podmioty na rynku – wyjaśnia Tomasz Żołyniak, prezes Energii Polskiej.

Tendencję tę potwierdza także Nicola Shaw, Executive Director, UK National Grid – brytyjskiej spółki energetycznej. –  Oczekujemy spadku popytu na energię w całym kraju, co w dużej mierze wynika z redukcji jej zużycia przez odbiorców przemysłowych. Jest ono większe niż cały spodziewany wzrost zapotrzebowania krajowego w sytuacji, gdy wszyscy pozostaną w domu – napisała w oświadczeniu.

Branża motoryzacyjna w Polsce i w Europie ogłasza przerwę 

Tymczasem swoje fabryki w Europie zamykają kolejni giganci, chociażby z branży motoryzacyjnej. 16 marca Renault zawiesił produkcję we wszystkich swoich 12 zakładach we Francji zatrudniających 18 000 osób. – Wznowienie działalności zależy od sytuacji w każdym państwie, w którym funkcjonujemy. Planujemy to zrobić, gdy tylko pozwolą nam warunki, wdrażając przy tym adekwatne środki reagowania, które będą odpowiadać na bieżący komercyjny popyt [na samochody] – poinformowali przedstawiciele grupy. Chwilę później zamknięcia objęły kolejne obiekty, m.in. w rumuńskim Mioveni, gdzie powstaje Dacia oraz w portugalskiej miejscowości Ciacia.

Polsce na podobny ruch zdecydował się Opel w Gliwicach. Póki co przerwa ma potrwać 10 dni, ale nie wiadomo, czy uda się zrealizować ten optymistyczny scenariusz. – Ze względu na wzrost liczby przypadków COVID-19 w pobliżu naszych zakładów produkcyjnych, zakłócenia w dostawach od głównych dostawców, a także nagły spadek na rynkach motoryzacyjnych, zdecydowano o wstrzymaniu produkcji pojazdów w naszych fabrykach do 27 marca – ogłosił koncern w oficjalnym stanowisku.

Nie działa także fabryka w Tychach należąca do Fiat Chrysler Automobiles, która 2020 rok w Polsce obchodzi pod znakiem 100-lecia produkcji Fiata.

Użytkownicy domowi mogą spać i pracować spokojnie 

Choć mniejsze zużycie energii przez przemysł oznacza spadki przychodów dla operatorów, to jednocześnie dobra wiadomość dla indywidualnych użytkowników. – Od czasu ogłoszenia pandemii coraz częściej słyszymy pytania, czy zwykłemu Kowalskiemu nie grozi odcięcie dostaw prądu do domu. Nie ma takiego zagrożenia, nawet jeśli zaczniemy teraz masowo przez całe dnie korzystać z kilku laptopów, telewizorów i innych sprzętów elektronicznych w jednym mieszkaniu. Wytwórcy energii gwarantują pełne bezpieczeństwo, nie musimy obawiać się niewydolności sieci. Spokojnie możemy pracować i uczyć się z domowego zacisza, korzystając z elektronicznych udogodnień i dbając o swoje zdrowie – mówi Sebastian Biela, wiceprezes Energii Polskiej.